środa, 28 marca 2018

Jedzenie, które leczy - zielony koktajl




Gdy czuję się jakoś niewyraźnie lubię przygotować sobie koktajl.
Potrzebuję tylko garści jarmużu i dwóch bananów. Dla osób, które lubią szczególnie słodkie koktajle - można dodać trochę daktyli (nie za dużo, bo będzie za słodkie). To wszystko razem zblendować i ewentualnie dodać mleko (najlepiej mleko roślinne).

Taki koktajl jest doskonałym źródłem:
Wszystkich najważniejszych witamin - A, C, E, K oraz B. Banany przodują jeśli chodzi o Potas, mają wiele błonnika i  składników mineralnych - magnezu, fosforu i wapnia. Przypomnę, że w 100g bananów jest około 358 mg potasu, który obniża ciśnienie tętnicze (tym samym zapobiega nadciśnieniu). Banany przyczyniają się również do obniżenia cholesterolu dzięki sporej zawartości pektyn (rodzaj błonnika pokarmowego).
100 gram banana to 89kcal, a jego indeks glikemiczny równa się 60, więc nie jest zalecany diabetykom, jednak jest doskonałą przekąską dla osób poza dietą.
Wg informacji, które znalazłam, banany są dobre na niestrawność, biegunki, zwłaszcza u dzieci;
Jarmuż zaś to odmiana kapusty o długich pomarszczonych liściach jest skarbnicą białka, błonnika i witamin - przede wszystkim C i K, a także soli mineralnych - zwłaszcza wapnia i potasu oraz sulforafanu (silnego przeciwutleniacza, który ma silne działanie przeciwnowotworowe). Zapobiega rakowi: jamy ustnej, krtani, przełyku i pęcherza moczowego, jajników i prostaty, piersi i wątroby. Warto wiedzieć, że kolor nadawany przez karotenoidy (czyli żółty, pomarańczowy lub czerwony) w jarmużu jest maskowany chlorofilem – zielonym barwnikiem, który również ma działanie przeciwutleniające i wspomaga procesy oczyszczania organizmu - tworzy silne połączenia z częścią toksycznych związków (w tym z niektórymi substancjami rakotwórczymi), dzięki czemu mniejsza ilość szkodliwych związków dociera do tkanek organizmu.


Na 100gram jarmużu przypada 28kcal. jest więc zdrowym i niskokalorycznym produktem, który warto włączyć do naszej diety. Zwłaszcza surowy, który w towarzystwie bananów będzie naprawdę pyszny.

Nie panikować.



Wczoraj nastąpiła eskalacja emocji, dzisiaj czuję się jak pusta wydmuszka - człowiek kukła, chociaż wszystko we mnie krzyczy, krąży po mnie ten krzyk, płacz. Jakbym miała w sobie bardzo ruchliwą autostradę i nagle coś poszło nie tak, nagle doszło do kraksy, do katastrofy drogowej, gdzie myśl A zderza się z myślą B i ciąg innych myśli wpadło na siebie tworząc dziwną strukturę. Małe dzieci, dzieci krzyczą, martwe dzieci, bijący dorośli, przemoc, przemoc, ciasto w piekarniku, moje własne dzieci uśmiechnięte, rosnące kły, bezsilność, łzy w ich oczach.
Przerwa na telefon, przecież jestem w pracy.
Muszę przestać czytać o przemocy, przestać trafiać na artykuły o mamach Madzi i innych strasznych rzeczach, jak założyć sobie cenzurę?
Nie chcę zła widzieć, przed złem się lękam, zło wkrada się do mojej głowy, wślizguje w zakamarki wątpliwości, rozprostowuje pętelki bezsilności, zło, zło...
Wczoraj byłam tak bardzo bezsilna, wczoraj tak wszystko krzyczało, pędziło, ciężko było się zatrzymać, moje dzieci płakały, mój syn wkładał sobie rączki do buzi i płakał, płakał, bo go boli, bo rosną mu kły i nie umie sobie poradzić a we mnie wszystko krzyczy, najbardziej krzyczą we mnie wątpliwości czy mogłabym jak mama Madzi
Nie mogłabym, nie potrafiłabym ale się boję tak bardzo
nalałam wody do miski, położyłam na podłodze w łazience i pluskali rączkami w wodzie, zapomnieli o bólu, zapomnieli o tym, jak kiepską mają mamę, która nie umie im pomóc pozbyć się bólu, ale dała zabawę
a potem szorowała łazienkę na kolanach by samej zapomnieć o swojej bezsilności a dzieci poszły spać szczęśliwe, nie świadome, że mama płacze nad sobą, bierze leki na sen i zasypia jak tylko ojciec wraca z pracy, zasypia przed dwudziestą, kładzie swoją umęczoną głowę, wtula się w ramiona Orfeusza i śpi, śpi, nie chce już wstawać, nie chce musieć, nie chce czuć

Wstaję, jadę do pracy. Modlę się by paliwa starczyło by dojechać. Jeszcze tylko kilka dni i wypłata. Teraz już wiem, że okrojona, bo wzięłam zaliczkę, muszę dojechać do domu. I do pracy. I z pracy. I do babci. I kupić chleb.
Kawa, jabłko, pomarańcza. Odpalam komputer, cisza w pracy, cisza w głowie. Tylko stukot klawiszy, bo muszę to wyrzucić. Nie radzę sobie. Nie radzę. Jestem autostradą, na której czasami są kraksy. Zmuszają mnie do resetu. Boli wszystko. Marzę by się wyłączyć, ale wiem, że
to mija.
Mija.
Będzie ok.
Jeszcze będzie normlanie.

Tylko czekać.
Nie panikować.
Nie uciekać.

Nie wmawiać sobie, że już nic na mnie nie czeka, że związek umiera, że czas pędząc zabrał gdzieś radość, że dzieci będą miały własne życie a ja niepotrzebna, nikomu nie potrzebna, nie warta, że powinnam odejść, odejść, przestać oddychać

Muszę wrócić do leków, do wenlafaksyny, już nie daję rady a przecież miałam się trzymać, miałam powiedzieć ci na ucho jak się trzymać, jak nie poddawać, jak żyć z chorobą, jak żyć bez ciężaru

Kurwa. Wczoraj kierownik, na szczęście nie mój próbował mnie uszczęśliwić na siłę karząc pracować na terminarzu, który mi nie ułatwia pracy a teraz handlowiec krzyczy na mnie bo coś wg niego spierdoliłam. Mam dość.

wtorek, 27 marca 2018

Dzisiaj się nie trzymam



Dzisiaj nie jestem szczęśliwa. Powoli opadają emocje jak po wielkim wybuchu. Co jaki czas jeszcze dosypuję, roznieca się na nowo i bucha płomieniami. I opada, na szczęście. Emocje. Smutek, złość.
Przypominam sobie wczorajszy wieczór, frustrację, zmęczenie i rozczarowanie. Nic nie było takie, jakie bym chciała by było.
W takich chwilach myślę o straconym czasie, nadziejach, szansach. O tym, co można jeszcze stracić i o tym, że w większości zanim się coś straci jest wybór.
Wybór: kiedy spędzę z Tobą czas. Jak go spędzę. Czy w ogóle.
Wybór: co będzie dla mnie priorytetem: ukojenie własnego zmęczenia czy dobra atmosfera.
Wybór: zainteresowanie małego człowieka czy jego znudzona mina przed tv.

A może obecność w tym wszystkim, czy raczej powolne odcinanie się.

Jesteś partnerem, partnerką. Matką, ojcem. Synem czy córką.
Nic się "samo" nie dzieje.

Może to we mnie coś jest nie tak, może moja mam za wysokie oczekiwania, zawyżone standardy?
Czy w dzisiejszych czasach naprawdę wszystko trzeba sobie wywojować?

środa, 21 marca 2018

Prokrastynacja? Radzę sobie!



W definicji prokrastynacja to przewlekłe przekładanie wszystkiego, co powoduje ogromny problem w życiu i otoczeniu tego, który na prokrastynacje cierpi. Osoby te – prokrastynatorzy – odczuwają trudności z zabraniem się do pracy i w związku z tym odkładają jej wykonanie, zwłaszcza wtedy, gdy nie spodziewają się natychmiastowych efektów. Osoby patologicznie zwlekające z czynnościami są uważane za leniwych i mało ambitnych.

Każdy z nas ma jakieś elementy zaburzeń w sobie. Przekładanie na później ważnych rzeczy jest taką cechą, którą trudno zaszufladkować jako zaburzenie, ale tak właśnie jest. “Jeszcze chwilę i wstanę, zaraz posprzątam, zrobię projekt i generalnie wykonam swoją pracę… ale nie teraz, za chwilę, tak, na pewno za chwilę to zrobię…” Gdy potrzeba odwlekania wszystkiego jest stała - mówimy o prokrastynacji. I na nic popędzanie, przyspieszanie czy kary za piętnaste już spóźnienie oddania prac.

Badacze upatrują źródło w zdolnościach danej osoby, której w okresie szkolnym większość rzeczy przychodziła z taką łatwością, że nie stanowiła dla nich wyzwań, więc robili je na ostatnią chwilę. Ale również w nieradzeniem sobie z popełnianymi przez siebie błędami, braku akceptacji ich popełnienia, więc odkładaniu hipotetycznych źródeł ewentualnych błędów. Przyczyną więc może być lęk przed porażką (gdzie tłumaczeniem będzie: “gdybym miał więcej czasu na pewno by się udało lepiej”), ale też i sukcesem (konsekwencją sukcesu są większe wymagania).
W artykule Eweliny Krajczyńskiej możemy przeczytać, że prokrastynacja jest wynikiem rywalizacji między układem limbicznym a korą przedczołową. Układ limbiczny odpowiada za emocje i impulsywność, w tym dążenie do uzyskania natychmiastowej nagrody. Z kolei kora przedczołowa jest odpowiedzialna za koncentrację, zarządzanie sobą, własną uwagą i celami oraz za postrzeganie czasu


Jak sobie pomóc?
  1. zacznij od spisania planu - plan działania lub lista działań jest skuteczną metodą usystematyzowania rzeczy do zrobienia. A wykreślanie tych rzeczy z listy po wykonaniu jest satysfakcjonujące.
  2. Zaczynaj od najtrudniejszych zadań - te łatwiejsze nie będą potrzebowały aż tak długiego czasu do wykonania.
  3. Nagroda za wykonanie zadania, wykonanie planu. Taka nagroda dopinguje i sprawia, że naprawdę chce nam się coś dotrzymać do końca, pod warunkiem, że jest warta zachodu. Z czasem sama satysfakcja i uczucie dobrze wykonanego planu może wystarczyć.
  4. Pozytywne aspekty wykonanego działania - sukces może być miłą odmianą nie tylko dla Ciebie ale też dla Twojego otoczenia. Sprawdź sam.
  5. Nadzór - na początku warto poprosić kogoś o pomoc i kontrolowanie wykonywania prac. Może ktoś bliski lub ktoś, kto również ma problem z odkładaniem wszystkiego na później? Taka osoba ma motywować ale i sprawdza jak Ci idzie.
  6. Przerwy - nie zapomnij o przerwie i dopasowaniu jej do czasu działań. Jeśli masz dwugodzinne zajęcie w terminarzu, nie potrzebujesz godzinnej przerwy w środku.
  7. Zastanów się po co to robisz - często odpowiedzenie sobie na to pytanie sprawia, że czujemy dodatkową motywację. Lub rezygnujemy, jeśli uznamy, że w niczym nam to nie potrzebne.
  8. Działaj - pomyśl sobie, że dasz radę. Pewnie, że dasz. Kto jak nie Ty? Zaciśnij zęby i do roboty, a lista zrobi się coraz krótsza.

środa, 14 marca 2018

Dysleksja? Noś ją dumnie

Dysleksja. Słyszałeś na pewno to słowo. Być może sam masz zdiagnozowaną dysleksję, a może ktoś, kogo znasz. Według definicji  dysleksja to specyficzne trudności w nauce pisania i czytania. Często prześladowane przez znerwicowanych nauczycieli, dzieci w szkołach i rodzinę, która wzdycha z irytacją.



Sally nie wspomina dobrze szkoły. Była obśmiewana i przezywana z powodu swojej dysleksji. Całe lata marzyła o tym, by im pokazać, jak bardzo się mylili.
Dziś jest jedną z najbardziej charakterystycznych autorek książek dla dzieci.

Fragment rozmowy z Sally w Wysokich obcasach:

(...)Dysleksję zdiagnozowano u mnie, dopiero kiedy miałam 12 lat. To była druga połowa lat 60.

Poczuła pani ulgę?

Żadnej. To słowo nic dla mnie nie znaczyło. Nie reprezentowało mnie. Nie umiałam go przeliterować. Nie potrafiłam nawet przeliterować swojego imienia Sarah. To "h" na końcu zawsze wciskało się tam, gdzie nie trzeba, więc zmieniłam imię na Sally. Było znacznie łatwiejsze do zapamiętania.

Jakie stawiano diagnozy do tego czasu?

Prawdopodobne uszkodzenie mózgu w czasie porodu kleszczowego. To jedna. Druga - że to efekt traumy po rozwodzie rodziców, którzy rozstali się, kiedy miałam pięć lat. Jeszcze inna - problemy ze wzrokiem - sprawiono mi więc okulary. Najczęstsza diagnoza brzmiała jednak: imbecyl, głupek. Stworzono nawet nowe słowo na moją cześć: "nienauczalna".
Mimo to, Sally uważa, że dysleksja jest darem. Dlaczego?

To mit, że dysleksja to tylko kłopoty z czytaniem i pisaniem oraz błędy ortograficzne. To jest to, co widać na zewnątrz, a dyslektycy tak naprawdę inaczej widzą świat - i to jest ich wielka wartość - bardziej przestrzennie, wizualnie. Umieją dostrzec np. piękno słów - ich wygląd, nie tylko brzmienie. Czy wie pani, jak pięknie wygląda angielski przedimek "the" albo słowo "schizofrenia" - cudo! To są perfekcyjnie zaprojektowane słowa.

Dyslektycy myślą nieszablonowo. Mają bardzo bogatą wyobraźnię, wręcz filmową, potrafią tworzyć w głowie alternatywne światy i nie potrzebują do tego żadnego modelu. Często, żeby to dobrze opisać, przywołuję metaforę pociągu. Proszę sobie wyobrazić, że do pociągu wsiadają dzieci. Pociąg jedzie do punktu B, gdzie te dzieci mają znaleźć rozwiązanie nurtującego ich problemu. Dyslektyk potrafi w pewnym momencie wysiąść z tego pociągu, bo zobaczy pięknie ukwieconą łąkę albo spotka jakąś staruszkę, która opowie mu ciekawą historię, albo zobaczy fajne wzgórze, wejdzie na nie i poogląda z niego okolice. Potem i tak trafi do punktu B. Tyle że nikt nie będzie zainteresowany tym, gdzie był i co widział. Wszyscy będą się skupiać na tym, że wysiadł z tego cholernego pociągu! Uważam, że ze swoją inteligencją wizualną, emocjonalną dyslektycy za swym sposobem widzenia świata mogliby być bardziej wykorzystywani w naszej epoce, która coraz częściej polega na obrazach niż na słowie pisanym.


Jak mogą sobie poradzić dyslektycy?
Mamy wiele środków, które można zastosować: od specjalnej czcionki w e-bookach, po audiobooki.
I nie podkopywać wiary w siebie. Wg. badań w okolicy 14 roku życia następuje progres. Warto pamiętać słowa Sally:

Kiedy widzę rodziców, którzy łkają, bo ich dziecko właśnie zdiagnozowano jako dyslektyczne, to chce mi się płakać razem z nimi, ale ze złości. To nie jest choroba, to nie jest tragedia, to jest prezent od losu! To są często niezwykle zdolne, mądre dzieci. Chciałabym, żeby ich rodzice, nauczyciele i system potrafili to dostrzec. Naprawdę, nie wszyscy muszą zostać prawnikami czy księgowymi, a system uczenia jest tak skonstruowany, że skupia się głównie na tym, aby wypuszczać w świat ludzi jak z pod jednej sztancy. Tracimy w ten sposób tyle talentów.






sobota, 10 marca 2018

stany sentymentalne



Dawno nie czułam się tak, jak wczorajszego wieczora.
Emocjonalna. Rozbita. Sentymentalna. Skupiona na sobie.
Autentyczna.
Szczera
Pijana.
Emocje wypływały ze mnie jak z durszlaka. Zdałam sobie sprawę, z tego, że na co dzień mam emocje w garnuszku, z którego przelewam je w odpowiednich dawkach do odpowiednich sytuacji. Jak normalny człowiek.
Ale wystarczy puścić hamulce. I jestem durszlakiem.
Położyłam się spać, oszołomiony tym odkryciem. Włączę sobie coś, co na ten moment najbardziej koreluje z moim nastrojem. Oczywiście Kortez.
I zapomnę, że zatęskniłam do tych stanów.

piątek, 9 marca 2018

Psycholog, terapeuta, psychiatra - czym się różnią



Na pewno spotkałeś się z tymi zawodami. Zazwyczaj nazywamy ich wszystkich specjalistami i tak w istocie jest. Ale tylko jeden z nich jest lekarzem. Z poniższą charakterystyką nie będziesz mieć problemu z identyfikowaniem poszczególnego zawodu.

Psycholog
Jest to osoba po magisterskich studiach psychologicznych. Tylko psychologowie mają uprawnienia do prowadzenia diagnostyki psychologicznej i przeprowadzanie testów psychologicznych. Znaleźć ich możemy nie tylko w gabinetach Poradni Zdrowia Psychicznego, ale też w innych ośrodkach, instytucjach lub firmach, gdzie ważne są relacje międzyludzkie i  mogą wydawać diagnozy psychologiczne. Dość popularnym rozwiązaniem jest zatrudnienie psychologów na stanowiska rekrutacyjne, szkoleniowe a także doradcze. Należy pamiętać, że sam dyplom ukończenia studiów psychologicznych nie uprawnia do prowadzenia psychoterapii. Do tego wymagane są dodatkowe studium i kursy.

Psychoterapeuta
To osoba, która po studiach magisterskich odbyła szkolenie psychoterapeutyczne. Niestety w Polsce nie zdefiniowano zawodu psychoterapeuty i nie określono jakie dokładnie mają to być kursy, dlatego tak ważne jest zwracanie uwagi na certyfikację danej osoby, do której chcemy zapisać się na psychoterapię.
Szkolenie takie powinno zakładać minimum 4 lata (zazwyczaj jest to studium) z praktykami i prowadzenie własnej terapii - co jest ważne by nie projektować własnych problemów na pacjentach.
Wymagania certyfikacyjne są związane głównie ze stażem pracy, odbyciem określonej liczby godzin superwizji i własnej pracy psychoterapeutycznej. Dla przykładu, żeby uzyskać certyfikat psychoterapeuty Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, należy spełnić wymagania opisane na stronie PTP.
Ponadto każdy psychoterapeuta poddaje się superwizji, czyli konsultacji ze swoim mentorem i omawia przykłady swoich procesów terapeutycznych.

Psychiatra
Jest lekarzem, który ukończył studia medyczne na specjalizacji psychiatrycznej. Tylko on, jako lekarz spośród wymienionych wcześniej ma uprawnienia do wypisywania recept. Psychiatra, jeśli ukończył kurs psychoterapeutyczny może też prowadzić psychoterapię, co jest korzystne dla pacjenta, gdy łączy farmakologię z psychoterapią.



Kto jeszcze może nam pomóc w trudnych chwilach?
Gdzie zgłosić się o pomoc?

Antydepresyjny Telefon zaufania Fundacji Itaka - Stop Depresji - 654  40 41 http://www.stopdepresji.pl/


116 123 – Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym
22 425 98 48 – Telefoniczna pierwsza pomoc psychologiczna
116 111 – Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży
801 120 002 – Ogólnopolski telefon dla ofiar przemocy w rodzinie „Niebieska Linia”
800 112 800 – „Telefon Nadziei” dla kobiet w ciąży i matek w trudnej sytuacji życiowej


czwartek, 8 marca 2018

Bo do życia w rodzinie trzeba się przygotować


Jesper Juul, Życie w rodzinie


Ta książka to moje kolejne odkrycie, które wparowało w moje życie w idealnym momencie. Dotarło do mnie, co zapędza mnie w kozi róg, co bije się z tym jak widzę rodzinę a jak nie zgadzam się z tym, co widzę. Fantastyczna książka, bardzo krótka, bo nie ma więcej niż 180 stron, więc praktycznie na jeden lub dwa wieczory.
Myślę, że powinna być podręcznikiem do wychowania do życia w rodzinie. Dla wszystkich, którzy chcą się związać z kimś na poważnie i dla tych, którzy już mają całkiem poważne związki i dzieci. Trochę po to, by zweryfikować swoje wartości a trochę po to, by poddać ocenie własne podejście.

Juul podkreśla cztery filary łączące rodzinę w całość. Ma na myśli godność (szacunek), autentyczność (szczerość), integralność (osobista i wspólna, rozwój) i odpowiedzialność. Opisuje wpływ powyższych filarów na rodzinę i jej komunikację. 

Osobiście jestem na etapie weryfikacji swoich reakcji, potrzeb i znalazłam dzięki tej książce pewien problem, nad którym chcę pracować (mówiąc najogólniej chce popracować nad swoją retoryką, komunikacją werbalną, bo mam z nią kłopot - chcąc być autentyczna często staje się chaotyczna a będąc elokwentna staje się mało autentyczna ale za to pewniejsza siebie)... te zależności nie są proste i miłe, więc na spokojnie muszę je w sobie przeanalizować.
http://www.rudymspojrzeniem.pl/2018/01/wypozyczone-wyzwanie-czytelnicze-2018.html