środa, 14 marca 2018

Dysleksja? Noś ją dumnie

Dysleksja. Słyszałeś na pewno to słowo. Być może sam masz zdiagnozowaną dysleksję, a może ktoś, kogo znasz. Według definicji  dysleksja to specyficzne trudności w nauce pisania i czytania. Często prześladowane przez znerwicowanych nauczycieli, dzieci w szkołach i rodzinę, która wzdycha z irytacją.



Sally nie wspomina dobrze szkoły. Była obśmiewana i przezywana z powodu swojej dysleksji. Całe lata marzyła o tym, by im pokazać, jak bardzo się mylili.
Dziś jest jedną z najbardziej charakterystycznych autorek książek dla dzieci.

Fragment rozmowy z Sally w Wysokich obcasach:

(...)Dysleksję zdiagnozowano u mnie, dopiero kiedy miałam 12 lat. To była druga połowa lat 60.

Poczuła pani ulgę?

Żadnej. To słowo nic dla mnie nie znaczyło. Nie reprezentowało mnie. Nie umiałam go przeliterować. Nie potrafiłam nawet przeliterować swojego imienia Sarah. To "h" na końcu zawsze wciskało się tam, gdzie nie trzeba, więc zmieniłam imię na Sally. Było znacznie łatwiejsze do zapamiętania.

Jakie stawiano diagnozy do tego czasu?

Prawdopodobne uszkodzenie mózgu w czasie porodu kleszczowego. To jedna. Druga - że to efekt traumy po rozwodzie rodziców, którzy rozstali się, kiedy miałam pięć lat. Jeszcze inna - problemy ze wzrokiem - sprawiono mi więc okulary. Najczęstsza diagnoza brzmiała jednak: imbecyl, głupek. Stworzono nawet nowe słowo na moją cześć: "nienauczalna".
Mimo to, Sally uważa, że dysleksja jest darem. Dlaczego?

To mit, że dysleksja to tylko kłopoty z czytaniem i pisaniem oraz błędy ortograficzne. To jest to, co widać na zewnątrz, a dyslektycy tak naprawdę inaczej widzą świat - i to jest ich wielka wartość - bardziej przestrzennie, wizualnie. Umieją dostrzec np. piękno słów - ich wygląd, nie tylko brzmienie. Czy wie pani, jak pięknie wygląda angielski przedimek "the" albo słowo "schizofrenia" - cudo! To są perfekcyjnie zaprojektowane słowa.

Dyslektycy myślą nieszablonowo. Mają bardzo bogatą wyobraźnię, wręcz filmową, potrafią tworzyć w głowie alternatywne światy i nie potrzebują do tego żadnego modelu. Często, żeby to dobrze opisać, przywołuję metaforę pociągu. Proszę sobie wyobrazić, że do pociągu wsiadają dzieci. Pociąg jedzie do punktu B, gdzie te dzieci mają znaleźć rozwiązanie nurtującego ich problemu. Dyslektyk potrafi w pewnym momencie wysiąść z tego pociągu, bo zobaczy pięknie ukwieconą łąkę albo spotka jakąś staruszkę, która opowie mu ciekawą historię, albo zobaczy fajne wzgórze, wejdzie na nie i poogląda z niego okolice. Potem i tak trafi do punktu B. Tyle że nikt nie będzie zainteresowany tym, gdzie był i co widział. Wszyscy będą się skupiać na tym, że wysiadł z tego cholernego pociągu! Uważam, że ze swoją inteligencją wizualną, emocjonalną dyslektycy za swym sposobem widzenia świata mogliby być bardziej wykorzystywani w naszej epoce, która coraz częściej polega na obrazach niż na słowie pisanym.


Jak mogą sobie poradzić dyslektycy?
Mamy wiele środków, które można zastosować: od specjalnej czcionki w e-bookach, po audiobooki.
I nie podkopywać wiary w siebie. Wg. badań w okolicy 14 roku życia następuje progres. Warto pamiętać słowa Sally:

Kiedy widzę rodziców, którzy łkają, bo ich dziecko właśnie zdiagnozowano jako dyslektyczne, to chce mi się płakać razem z nimi, ale ze złości. To nie jest choroba, to nie jest tragedia, to jest prezent od losu! To są często niezwykle zdolne, mądre dzieci. Chciałabym, żeby ich rodzice, nauczyciele i system potrafili to dostrzec. Naprawdę, nie wszyscy muszą zostać prawnikami czy księgowymi, a system uczenia jest tak skonstruowany, że skupia się głównie na tym, aby wypuszczać w świat ludzi jak z pod jednej sztancy. Tracimy w ten sposób tyle talentów.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz