piątek, 7 sierpnia 2020

Działy się rzeczy ciekawe...

 

Oprócz kompulsywnego czytania książek z różnych gatunków wiele się działo w ostatnich miesiącach. Jednak częściej się tym dzieliłam na swoim profilu facebookowym:

Profil Jak się trzymać na FB

Ale postaram się streścić, bo działy się rzeczy ciekawe.

1. Koronawirus

Z początku śledziłam z przerażeniem i rozbawieniem jednocześnie - co się dzieje na świecie. Liczby wydawały mi się jakieś kosmicznie małe, czerwone kropki na mapie dziwnie puchnące a kiedy cały świat (niemal) stanął (dosłownie: izolacja, kwarantanny, zdalna szkoła, masowe zakupy makaronów i ryżu oraz papieru toaletowego) to zbrzydło mi to śledzenie i zajęłam się sobą. Pracą zdalną, dzieciakami, które się nudziły bo nie chodziły do przedszkola i książkami (a jakże). Aż tu nagle...

2. Mania

Prawdopodobnie zaczęła się w okolicy końca kwietnia, ale wtedy myślałam, że mam po prostu bardzo dobry humor. Trochę się popiło, popaliło, poimprezowało. Z pozytywnych rzeczy - poznałam fajnych ludzi z własnego bloku i zaczęłam się uczyć hiszpańskiego. Z negatywnych: w okolicy początku lipca zaczęło mnie nosić za bardzo i musiałam skorzystać z pomocy psychiatry. Wyłączyłyśmy antydepresant, zwiększyłyśmy stabilizator (lamotrygina) a kiedy dalej nie mogłam spać i niewiele się zmieniło to włączyłyśmy jeszcze Ketrel, którego szczerze nie cierpię. Na szczęście po prawie dwóch tygodniach uspokoiło się na tyle, bym mogła go usunąć z menu lekowego. "Wróciłam do siebie".

Jeśli chcesz wiedzieć jak to jest, kiedy rozkręca się hipomania/mania i jak się może toczyć to napisałam tekst, który to obrazuje: Jak to jest - klik. 

3. Hiszpański

Dzięki podwyższonemu nastrojowi zapoznałam się bliżej z tym pięknym językiem. (Jak rozpoznać, że jest koniec manii: odkłada się swoje intensywne pasje...). Wciąż sobie obiecuję, że wrócę, zwłaszcza że język hiszpański wspaniale mi wchodził w głowę - miałam niezły arsenał pomocy: Busuu, Memi Rise, Podręcznik gramatyki kupiony na allegro dzięki informacji z fantastycznej grupy Językowa Siłka oraz ebooki od autora JS (kupione na promocji!) i gra - puzzle czasowników nieregularnych. Myślę, że osiągnęłam poziom A1. To była dla mnie fantastyczna przygoda, milion przesłuchanych piosenek w tym języku, całego serialu Vis a vis (mega polecam!) i zachłyśnięciu się tym. Wrócę na pewno, przecież dawało mi to tyle radości!

4. Pisanie

Skończyłam w lutym pisarski kurs średniozaawansowany z Małgorzatą Wardą i dało mi to wiatr w żagle. Miałam początek swojej powieści i plan w głowie. Dzięki motywacji i wspaniałej grupie power rósł za każdym razem gdy się spotkałyśmy. Wybuchło, kiedy udało nam się spędzić weekend w domku w lesie. Cudowny weekend. Bardzo kreatywny. I pykło mi 27 stron (wordowskich, dla porównania - cała książka powinna mieć około 170 takich stron a to w przeliczeniu około 300 stron normalnej książki). Nagle moja bohaterka zaczęła się różnić od tej, planowanej. Zaczęła żyć własnym życiem. Jej ukochana zaczęła podejmować własne decyzje, kierując się trochę sugestiami mojej Mentorki i naszej grupy. Wlazłam w to jak moje dziecko w jagody, pchnęło mnie to w podróż do wspomnień. Całkiem dobrych wspomnień chociaż osadzonych w najdurniejszym okresie życia. I tak podkręciłam się jeszcze mocniej. Gdy kurz po manii opadł - utknęłam. I do tego też wrócę, tym razem regularnie kopana przez dyscyplinę, bo zamierzam spotykać się z moją Mentorką częściej i "ku celu", że tak nieśmiało powiem. Oczekujcie za rok mojej książki ;)

5. Malowanie

To może za dużo powiedziane, ale odkurzyłam płótno i ciapnęłam farbami. Sprawiło mi to olbrzymią przyjemność. Niestety nie skończyłam go ale nawet taki nieskończony wygląda (dla mnie) super i leży sobie na półce przy łóżku. Może przy następnej manii go dokończę ;)

Kiedyś dużo malowałam i to były obrazy trochę obrazujące mój stan: ciemne barwy lub wybuchające kolory. Trochę samotności, trochę inspiracje Beksińskim. Lubiłam to robić, ale czekałam na "wenę". Może to kiepskie wytłumaczenie, bo wena nie przychodzi zbyt często. Trzeba z początku trochę się "zmusić" by coś stworzyć. 

6. Rośliny

Zawsze lubiłam się otaczać roślinami. Niekoniecznie kwiatami - wolałam trwalsze egzemplarze. W poprzednim mieszkaniu miałam ich dziesiątki, ale to był naprawdę duży dom. Teraz, w moich 57m2 mam dwa duże pokoje, kuchnie i łazienkę oraz bardzo wąski balkon. Na tym balkonie w tej chwili jest 5 krzaczków ostrych papryk (m.in habanero, jalapeno, carolina riper) 5 krzaczków pomidorków cherry, róża (urosła całkiem okazała a była taka tyci i dostałam ją z okazji Dnia Kobiet - wystarczyło ją troskliwie potraktować, dać nową doniczkę, miejsce i czas a już trzeci raz pięknie kwitnie), 2 zeszłoroczne papryczki słodkie. W kuchni mam 13 roślinek. Nie wszystkich nazwy pamiętam, ale jest tu wieloletni benjaminek (to drzewo, musi stać na blacie, takie wielkie bydle z niego, kocham go całym sercem), dracena, skrzydłokwiat, trzykrotka, storczyk, sanseveria, grubosz, patyczak, palma... w salonie natomiast mam 2 duże draceny, każda inna ale każda piękna, palma jakaś, która była na wyginięciu ale udało się ją odratować, 2 cudowne sanseverie, łącznie 6 dużych roślin. Dopiero zapełniam parapety - wcześniej je miałam puste z uwagi na dzieci. Marzę o dżungli. Serio. Kiedyś miałam cały balkon w kwiatach i drzewkach. Marzę by i tutaj stworzyć taki zielony raj.

8. Związek

Szczerze mówiąc coś się posypało. Kiedy wszystko inne rozbujało się i kwitnie (!) to na tym polu są jakieś niedopowiedzenia. Nie żeby tak źle, by już się rozstawać, ale wyraźnie czuję, że albo zainwestujemy w przyjaźń albo trzeba będzie pomyśleć co dalej, bo leci nam 7 rok ze sobą i mamy kryzys. Nie chcę rezygnować - mamy dzieci i chcę by one wiedziały, że mają rodziców, którzy się nie poddają. Gdy moja mama zapytała kiedyś o mój związek, powiedziałam, że jeśli nam nie wyjdzie to już nie szukam żadnego faceta, widocznie takie związki nie są dla mnie. Będę szukać kobiet. Wyobraź sobie, że nic nie powiedziała prócz pokiwania głową. Nie wiem, czy to akceptacja mojej przyszłej decyzji czy już nie ma na mnie siły i brak jej słów ;) Ale męczy mnie trochę ta myśl, bo... no czuję ten brak w swoim życiu. Jestem zdecydowanie biseksualna i to czasem buzuje we mnie. 

To wszystko. Pozdrawiam z upalnego Wybrzeża. Trzymaj się zdrowo i bezpiecznie.



1 komentarz: