czwartek, 10 października 2019

Wenlafaksyna. Długa historia odstawienia.

To nie będzie ckliwa historia o tym jak ktoś (ja) był smutny (znowu?), dostał receptę od swojego lekarza (zgadnij jakiego) i zaczął brać lek codziennie rano. Aż w którymś momencie doszedł do wniosku, że nie może przestać.

To długi proces odstawienia leku, który przestał działać a nie można się go pozbyć.


Czym jest wenlafaksyna?

To substancja czynna (czyli ta najważniejsza, której przypisujemy działanie nadrzędne) leku wpływającego na biochemię mózgu (profesjonalnie mówi się, że wpływa na transporter serotoniny: zwiększa przekaźnictwo serotoninergicznego i noradrenergicznego w mózgu). Metabolizuje się w wątrobie, wydalana jest przez nerki. 


Gdzie ją znajdę?

AlventaAxyvenEfectin EREfevelon SRFaxigen XLFaxolet ERLafactinOrivenPrefaxineSymfaxin ERVelafaxVelafax XLVelaxin ERVenlafaxine Bluefish XLVenlectine


Leki to nie coś, co można przypisać każdemu i tak samo będzie działać. Czasami ludzie myślą, że skoro marchewka działa pozytywnie na oczy bo ma witaminę A, to wenlafaksyna w dawce 150mg powinna dać radę na umiarkowaną depresję. Ale tak nie jest. Organizm to ogromna machina. Każdy lek to ingerencja w tą machinę. Możemy się spodziewać jakiegoś wyniku, ale prawda jest taka, że może z tego wyjść coś zupełnie innego. Na przykład Prozac. To jedna z pierwszych nazw handlowych fluoksetyny (w Polsce znamy ją pod nazwą Seronil, Andepin, Bioxetin...) ale z początku jako wczesny Prozac działanie miała dość wybuchowe: mówi się, że dawała napęd fizyczny zanim "głowa" nie wyszła z depresji. To powodowało, że człowiek, który był pogrążony w głębokiej depresji z myślami samobójczymi po otrzymaniu leku nagle miał siłę. Niestety na nic więcej prócz realizacji myśli. Generalizuję, ale było takich przypadków dużo i właśnie dlatego na ulotkach leków psychiatrycznych jest napisane, że mogą nasilić się zachowania autodestrukcyjne, skutkiem ubocznym może być samobójstwo. Groźne? Warto o tym wiedzieć i pamiętać, że lek to tylko mieszanka, która "powinna" wpływać tak, jak oczekujemy ale czy wpływa? Nie zawsze i nie u wszystkich.



W badaniach wenlafaksyna ma działanie terapeutyczne od 75mg. Dawka maksymalna to 225mg. Znam jednak osoby, które brały ponad 300mg i nie pomagało im to wyjść z depresji. Jestem osobą, która bierze połowę najniższej dawki co 4-5 dni i dalej odczuwa jej skutek. Zwłaszcza odstawienny w czwartym czy piątym dniu nie stosowania.



Przebrnęłam w swoim życiu przez wiele leków. Wiele antydepresantów i neuroleptyków. Był czas, kiedy brałam 5 różnych leków z czego 4 to psychiatryczne. Bywały leki, na które mój organizm w ogóle nie reagował. Do momentu, gdy odstawiłam je wszystkie by zajść w ciążę a potem przez prawie 9.miesięcy nic nie brałam mój organizm chyba się odzwyczaił od nich zupełnie i najmniejsza dawka hydroksyzyny sprawiała, że ścinało mnie z nóg. Gdy wróciła depresja lekarz znając moją historię choroby zapisał mi wenlafaksynę.

Brałam grzecznie 1 tabletkę codziennie rano. Przez około 1,5 roku. Któregoś razu po prostu zapomniałam swojej codziennej dawki i poczułam coś, co mnie zmroziło. Fachowo nazywa się to zespołem dyskontynuacji leków antydepresyjnych. Prawda, że nic nie mówi? A to zbiór najgorszych, uciążliwych doznań psychiczno-fizycznych jakie dane mi było poczuć. Z początku starałam się nie opuszczać żadnej dawki ale później pomyślałam sobie, że przecież lek ma pomagać a nie sprawiać, że człowiek boi się z niego zejść, dlatego go bierze.
Oczywiście, pomagał. Czasami. Dalej miewałam epizody depresyjne. Ale skutki odstawienne (dyskontynuacja!) były koszmarne. Podjęłam decyzję o odstawieniu. W grudniu. Mamy wrzesień. A ja dalej biorę ten lek co 4 - 5 dni. Ciągle nie mogę go odstawić.


Nie jestem początkująca i wiem, że leki psychiatryczne należy odstawiać stopniowo. Jednak nie można zmniejszyć najmniejszej dawki, więc brałam ją co drugi a potem co trzeci dzień. Z początku dotykały mnie tak zwane brain-zapy (uczucie jakby się było pod napięciem), uczucie niepokoju, huśtawki nastroju, bezsenność. Z czasem powracały ataki paniki, silne myśli samobójcze, hipomanie z depresją, często na jednej huśtawce tworząc serię epizodów.



Z uwagi na olbrzymie kolejki do specjalistów czekam na poradę lekarską, jak u licha, zejść z tego gówna. Prawdopodobnie zostanie mi przypisany lek o słabszym działaniu za to "nie ujawniającym zespołu dyskontynuacji leków antydepresyjnych" - strzelam, że wspomniana fluoksetyna. Z tego kręgu nie da się tak łatwo odejść. Jeden lek wspiera drugi, ale wpływa na coś, na co pomaga trzeci. Tak wiele lat wyglądało moje leczenie.


Denerwuje mnie, kiedy czytam na specjalistycznych stronach, z których korzystają lekarze, że od antydepresantów nie można się uzależnić; że skutki uboczne nie są uciążliwe; nie ma skutków odstawiennych; wspomniana dyskontynuacja pojawia się rzadko (wiele osób, które znam i które przyjmowały paroksetynę lub wenlafaksynę miało styczność z wszystkimi objawami, tylko jedną osobę znam, która takich objawów nie miała - nie ma statystyk, które by potwierdzały moją teorię, a szkoda), odczucia, o których piszę mają łagodny charakter (gdyby tak było, byłabym już wolna od tego leku 8 miesięcy temu).

Moim wywodem chciałabym uświadomić, że nie jesteśmy statystycznymi  pacjentami tylko prawdziwymi, żywymi ludźmi.

2 komentarze:

  1. Wreszcie ktoś to opisał. Antydepresanty uzależniają i sam doświadczyłem zespołu dyskontynuacji po SSRI (brałem różne, paroksetyna, eccitalopram i fluwoksamina w moim przypadku powodowały zespół dyskontynuacji). Jako osoba uzależniona w przeszłości od innych substancji, mogę porównać odstawienie SSRI do pełnoprawnego skręta po benzodiazepinach czy opioidach. Brain-zapsy były najgorsze, na szczęście trwały tylko kilka dni. Jeżeli ktoś to czyta i nie wierzy to jest na ten temat sporo informacji, np. tu:
    https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16913164

    Najgorsze jest to, że polscy lekarze w ogóle o tym nie informują (a przynajmniej ja się nie spotkałem, będąc pod opieką kilku różnych psychiatrów na przestrzeni paru lat) i nawet chyba sami są przekonani, że te leki są bardzo bezpieczne. Nie twierdzę, że nie pomagają, ale uważam, że tak jak w przypadku benzo, powinno się informować pacjentów o możliwych skutkach odstawiennych antydepresantów, jeszcze przed wypisaniem recepty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń