![]() |
Źródło: http://kmwewnetrzu.pl/hygge-wnetrze-czyli/ |
HYGGE
Meik Wiking
Gdy zobaczyłam książkę o tajemniczym tytule z jeszcze
bardziej tajemniczym nazwiskiem autora i przepięknymi ornamentami na okładce pomyślałam
sobie, że muszę ją przeczytać (muszę ją mieć, ściśle mówiąc, ale to własność
Biblioteki a ja mam bana na kupno książek, które są w Bibliotece). Autor
zaprasza do lektury proponując w niej przepis na szczęście. Tłumaczy, że to, co
czujemy siedząc przy rozpalonym kominku z kocem, poduszkami i przyjaciółmi
zajadając słodycze to właśnie tytułowe Hygge. My nazwalibyśmy to klimatem,
atmosferą, nastrojem. Duńczycy mają na to własne słowo. Autor wspomina
niejednokrotnie, że pracuje w Instytucie Badań Nad Szczęściem.
Przeczytałam Hygge w dwie godziny. Dużą część w zasadzie
obejrzałam, bo książka zawiera nastrojowe zdjęcia, ciekawe w skandynawskim stylu obrazki i treść,
którą autor miał potrzebę wbić do głowy czytelnika nie raz, nie dwa a może
nawet i po trzy razy. Wielokrotnie powtarzał czym jest Hygge, jak budować
Hygge, czym Hygge nie jest.
![]() |
Źródło: http://www.livingroomre.com/2018/01/23/portland-is-so-hygge/ |
Pojawiało się we mnie mnóstwo refleksji. Z początku poczułam
się wielką entuzjastką tych lamp przytłumionych, ciepłych kocyków, wełnianych
skarpet, książek (książek zawsze), jesiennych wieczorów z kubkiem aromatycznego
naparu… i tak dalej i tym podobne przyjemne rzeczy. Znamy to i to od wieków, bo przecież tak
ludzie sobie radzili, kiedy nie musieli iść w pole (albo go nadzorować). Autor
co prawda wspomina o tym, że w jakiś sposób trzeba sobie radzić i ludzie radzą
sobie umilając czas od zarania dziejów, ale ma się wrażenie, że widzi w Hygge
dobro narodowe. Podkreśla to zresztą badaniami, które pokazują, że duńscy
obywatele faktycznie należą do najszczęśliwszych w Europie. Fakty powinny
przeczyć tym badaniom: Dania ma deszczową pogodę, zwykle pozbawioną słońca i
najwyższe podatki. Mimo to jest szczęśliwa! Znalazłam polską wersję językową
raportu wygłoszonego na konferencji Happy Danes z 9.12.2014.
Pomyślałam sobie, że to, co autor nazywa duńskim Hygge, my,
Polacy, praktykujemy zawsze, kiedy dzieje się u nas kryzys. Od zaborów (na
pewno wcześniej, ale pierwsze w mojej wyobraźni wyraźne skojarzenia pochodzą
właśnie z zaborów) potrafiliśmy tworzyć bliskie, wspierające kręgi, tworzyć tajne
szkoły, przekazywać sobie wiedzę, wspólnie (przy świecach czy lampach
naftowych) drukować ulotki… Podobnie w czasie okupacji, a następnie podczas
trudnych momentów za czasów komunizmu. Do dziś dźwięczą mi w uszach wspomnienia
Taty, który opowiadał jak z przyjaciółmi zbierali się w małej kawalerce
budującego się osiedla Gdańska, gdzie każdy coś przyniósł: wódkę i zakąskę i
było nastrojowo, swojsko i wesoło. Dziś chowamy
się za ekranami w pracy i po pracy. Spotykamy się czasami na piwo z kumplami, w planszówki sobie zagramy. Kominki u nas to już rzadkość. Zapewne utrudnia to nam odczuwanie pełni
szczęścia i w sondażach nie odnotowujemy wysokich wyników. Duńczycy odczuwają kryzys
przez prawie 300 dni w roku, stąd ich wdrażanie środków wspierających dobry
nastrój ;)
![]() |
Źródło: http://www.livingroomre.com/2018/01/23/portland-is-so-hygge/ |
Jedną z motywacji, jakie podał autor, pisania tej książki
jest chęć podzielenia się duńskiego sposobu na odczuwanie szczęścia. Myślę, że
większość z nas pomyśli sobie, że szczęście jest na tyle indywidualną sprawą
każdego z nas, że prawdziwą motywacją, jaką odczytujemy po publikacji książki
pana Wikinga to monetyzacja szczęścia. W końcu na wszystkim można zarobić: między
innymi na tym, by mówić ludziom co czuć i kiedy.
Muszę się w taką zaopatrzyć ;) Ale okładka śliczna <3
OdpowiedzUsuńKsiążka wydana jest faktycznie bardzo ładna, klimatyczna :) W ogóle bardzo przyjemnie się ją czyta, tylko ja jak zwykle doszukuję się wielogłębi
Usuń;)