sobota, 15 maja 2021
Nie jesteśmy samotnymi wyspami
środa, 9 grudnia 2020
Smutne wieści z nad morza
W tym czasie gwałtownie posypało się zdrowie mojej mamy, co zakończyło się jej śmiercią.
Trudne jest: odebrać telefon i usłyszeć: pani matka zmarła dzisiaj nad ranem. Jeszcze trudniej zobaczyć ją uwiecznioną w chwili śmierci, z otwartymi ustami i półprzymkniętymi oczami. Trudno jest odwrócić wzrok i przytulić się do brata, tak samo łkającego jak ja sama.
A potem iść w niewielkim korowodzie, na jego czele w zasadzie. Pogrzebowym. Rozpłakać się ciotce w ramię cicho skarżąc się: zostałam sierotą.
Już nie zadzwonię do niej, gdy będzie mi źle. Ani, gdy będzie mi dobrze. Nie pochwalę się tym, co miałam na obiad (co mi się udało, co się udało moim dzieciom, gdzie byłam i czego nie widziałam). Nic więcej nie powiem, chyba że stojąc nad jej grobem, ale wtedy zwykle myślę: czemu tak szybko.
Jednak nie jest trudniej przechodzić żałobę po Kimś, ważnym, bardzo ważnym w życiu, kto cierpiał tak bardzo, że ostatnie tygodnie marzył już o odejściu. Na zmianę z przeżywanym strachem. Takie odejście jest oczyszczające, wyczekiwane, uwalniające.
Inaczej, niż umierał mój ojciec: gdy jego odejście było nagłe, gwałtowne, niespodziewane - nie byłam gotowa i zalewały mnie emocje od żalu po złość aż po przerażający, unieruchamiający smutek z histerycznym płaczem z tęsknoty.
Straciłam rodziców w przeciągu pięciu lat.
Ale mam rodzinę: dzieci, które kocham nad życie, które są moją latarnią i w każdym momencie potrafią zabłysnąć kiedy gubię się we mgle. Dzięki nim zawsze dotrę do swojego portu.
Mam wparcie najbliższych, którzy dopilnują bym z tego portu wyszła na słoneczne polany, gwarne miasto, pachnące lasy.
Jestem szczęśliwa, że są. Że jestem. Że mimo tych burz i sztormów wciąż trwam i przeżywam te wszystkie pogody i niepogody.
piątek, 7 sierpnia 2020
Działy się rzeczy ciekawe...
Oprócz kompulsywnego czytania książek z różnych gatunków wiele się działo w ostatnich miesiącach. Jednak częściej się tym dzieliłam na swoim profilu facebookowym:
Ale postaram się streścić, bo działy się rzeczy ciekawe.
1. Koronawirus
Z początku śledziłam z przerażeniem i rozbawieniem jednocześnie - co się dzieje na świecie. Liczby wydawały mi się jakieś kosmicznie małe, czerwone kropki na mapie dziwnie puchnące a kiedy cały świat (niemal) stanął (dosłownie: izolacja, kwarantanny, zdalna szkoła, masowe zakupy makaronów i ryżu oraz papieru toaletowego) to zbrzydło mi to śledzenie i zajęłam się sobą. Pracą zdalną, dzieciakami, które się nudziły bo nie chodziły do przedszkola i książkami (a jakże). Aż tu nagle...
2. Mania
Prawdopodobnie zaczęła się w okolicy końca kwietnia, ale wtedy myślałam, że mam po prostu bardzo dobry humor. Trochę się popiło, popaliło, poimprezowało. Z pozytywnych rzeczy - poznałam fajnych ludzi z własnego bloku i zaczęłam się uczyć hiszpańskiego. Z negatywnych: w okolicy początku lipca zaczęło mnie nosić za bardzo i musiałam skorzystać z pomocy psychiatry. Wyłączyłyśmy antydepresant, zwiększyłyśmy stabilizator (lamotrygina) a kiedy dalej nie mogłam spać i niewiele się zmieniło to włączyłyśmy jeszcze Ketrel, którego szczerze nie cierpię. Na szczęście po prawie dwóch tygodniach uspokoiło się na tyle, bym mogła go usunąć z menu lekowego. "Wróciłam do siebie".
Jeśli chcesz wiedzieć jak to jest, kiedy rozkręca się hipomania/mania i jak się może toczyć to napisałam tekst, który to obrazuje: Jak to jest - klik.
3. Hiszpański
Dzięki podwyższonemu nastrojowi zapoznałam się bliżej z tym pięknym językiem. (Jak rozpoznać, że jest koniec manii: odkłada się swoje intensywne pasje...). Wciąż sobie obiecuję, że wrócę, zwłaszcza że język hiszpański wspaniale mi wchodził w głowę - miałam niezły arsenał pomocy: Busuu, Memi Rise, Podręcznik gramatyki kupiony na allegro dzięki informacji z fantastycznej grupy Językowa Siłka oraz ebooki od autora JS (kupione na promocji!) i gra - puzzle czasowników nieregularnych. Myślę, że osiągnęłam poziom A1. To była dla mnie fantastyczna przygoda, milion przesłuchanych piosenek w tym języku, całego serialu Vis a vis (mega polecam!) i zachłyśnięciu się tym. Wrócę na pewno, przecież dawało mi to tyle radości!
4. Pisanie
Skończyłam w lutym pisarski kurs średniozaawansowany z Małgorzatą Wardą i dało mi to wiatr w żagle. Miałam początek swojej powieści i plan w głowie. Dzięki motywacji i wspaniałej grupie power rósł za każdym razem gdy się spotkałyśmy. Wybuchło, kiedy udało nam się spędzić weekend w domku w lesie. Cudowny weekend. Bardzo kreatywny. I pykło mi 27 stron (wordowskich, dla porównania - cała książka powinna mieć około 170 takich stron a to w przeliczeniu około 300 stron normalnej książki). Nagle moja bohaterka zaczęła się różnić od tej, planowanej. Zaczęła żyć własnym życiem. Jej ukochana zaczęła podejmować własne decyzje, kierując się trochę sugestiami mojej Mentorki i naszej grupy. Wlazłam w to jak moje dziecko w jagody, pchnęło mnie to w podróż do wspomnień. Całkiem dobrych wspomnień chociaż osadzonych w najdurniejszym okresie życia. I tak podkręciłam się jeszcze mocniej. Gdy kurz po manii opadł - utknęłam. I do tego też wrócę, tym razem regularnie kopana przez dyscyplinę, bo zamierzam spotykać się z moją Mentorką częściej i "ku celu", że tak nieśmiało powiem. Oczekujcie za rok mojej książki ;)
5. Malowanie
To może za dużo powiedziane, ale odkurzyłam płótno i ciapnęłam farbami. Sprawiło mi to olbrzymią przyjemność. Niestety nie skończyłam go ale nawet taki nieskończony wygląda (dla mnie) super i leży sobie na półce przy łóżku. Może przy następnej manii go dokończę ;)
Kiedyś dużo malowałam i to były obrazy trochę obrazujące mój stan: ciemne barwy lub wybuchające kolory. Trochę samotności, trochę inspiracje Beksińskim. Lubiłam to robić, ale czekałam na "wenę". Może to kiepskie wytłumaczenie, bo wena nie przychodzi zbyt często. Trzeba z początku trochę się "zmusić" by coś stworzyć.
6. Rośliny
Zawsze lubiłam się otaczać roślinami. Niekoniecznie kwiatami - wolałam trwalsze egzemplarze. W poprzednim mieszkaniu miałam ich dziesiątki, ale to był naprawdę duży dom. Teraz, w moich 57m2 mam dwa duże pokoje, kuchnie i łazienkę oraz bardzo wąski balkon. Na tym balkonie w tej chwili jest 5 krzaczków ostrych papryk (m.in habanero, jalapeno, carolina riper) 5 krzaczków pomidorków cherry, róża (urosła całkiem okazała a była taka tyci i dostałam ją z okazji Dnia Kobiet - wystarczyło ją troskliwie potraktować, dać nową doniczkę, miejsce i czas a już trzeci raz pięknie kwitnie), 2 zeszłoroczne papryczki słodkie. W kuchni mam 13 roślinek. Nie wszystkich nazwy pamiętam, ale jest tu wieloletni benjaminek (to drzewo, musi stać na blacie, takie wielkie bydle z niego, kocham go całym sercem), dracena, skrzydłokwiat, trzykrotka, storczyk, sanseveria, grubosz, patyczak, palma... w salonie natomiast mam 2 duże draceny, każda inna ale każda piękna, palma jakaś, która była na wyginięciu ale udało się ją odratować, 2 cudowne sanseverie, łącznie 6 dużych roślin. Dopiero zapełniam parapety - wcześniej je miałam puste z uwagi na dzieci. Marzę o dżungli. Serio. Kiedyś miałam cały balkon w kwiatach i drzewkach. Marzę by i tutaj stworzyć taki zielony raj.
8. Związek
Szczerze mówiąc coś się posypało. Kiedy wszystko inne rozbujało się i kwitnie (!) to na tym polu są jakieś niedopowiedzenia. Nie żeby tak źle, by już się rozstawać, ale wyraźnie czuję, że albo zainwestujemy w przyjaźń albo trzeba będzie pomyśleć co dalej, bo leci nam 7 rok ze sobą i mamy kryzys. Nie chcę rezygnować - mamy dzieci i chcę by one wiedziały, że mają rodziców, którzy się nie poddają. Gdy moja mama zapytała kiedyś o mój związek, powiedziałam, że jeśli nam nie wyjdzie to już nie szukam żadnego faceta, widocznie takie związki nie są dla mnie. Będę szukać kobiet. Wyobraź sobie, że nic nie powiedziała prócz pokiwania głową. Nie wiem, czy to akceptacja mojej przyszłej decyzji czy już nie ma na mnie siły i brak jej słów ;) Ale męczy mnie trochę ta myśl, bo... no czuję ten brak w swoim życiu. Jestem zdecydowanie biseksualna i to czasem buzuje we mnie.
To wszystko. Pozdrawiam z upalnego Wybrzeża. Trzymaj się zdrowo i bezpiecznie.
czwartek, 6 sierpnia 2020
maj, czerwiec, lipiec - książki, podsumowanie
Autor: Brauntsch, Dorota.
Wydawnictwo:Warszawa : Dowody na Istnienie, 2019.
ISBN: 978-83-65970-32-9
Liczba stron: 205 stron
Autor: Gitkiewicz, Olga.
Wydawnictwo:Warszawa : Dowody na Istnienie, 2017.
ISBN: 978-83-947254-8-8
Liczba stron: 217, [4] strony
Świetny reportaż Olgi Gitkiewicz - dotyczy pracy zarobkowej i wszystkiego, co ten temat dotyczy. Od przedwojennego Królestwa Polski do czasów dzisiejszych.
Czy wiesz, że...
Rodzinne ogródki działkowe wcale nie są reliktem PRLu a zostały utworzone przez Fundusz Pracy i Towarzystwo Ogródków działkowych w 1933 roku w odpowiedzi na narastający głód w Państwie.
Bezrobotni dostali nasiona, narzędzia, nawozy i wiedzę. Mogli się czymś zająć i coś sobie wyhodować, a potem to zjeść.
Tak, wg reportażu Olgi Gitkiewicz "Nie hańbi", powstało 48 tyś ogródków działkowych w całej Polsce
Polecam.
I reportaż, i ogródek
Autor: Bourgeois, Paulette.
Wydawnictwo:Bielsko-Biała : "Debit", [2007].
ISBN: 978-83-7167-525-6.
Liczba stron: [62] s.
Wydawnictwo:Warszawa : "Amber", 2011.
ISBN: 978-83-241-3910-1
Liczba stron: 366, [1] s.
Lubie czytać książki dla młodzieży. Lubię trudne tematy, których dotykają. Lubię zabawę słowem, niespotykane metafory, oryginalne wypowiedzi bohaterów. Lubię "Niebo jest wszędzie".
Opowieść o dziewczynie, której siostra zmarła nagle, niespodziewanie. O rodzinie, w której "gen włóczykija" jest silniejszy od macierzyństwa. O rozdarcia między żałobą a pożądaniem.
"Nie ma jednej obowiązującej wszystkich prawdy, tylko cały zbiór historii, i wszystkie dzieją się jednocześnie w naszych głowach, w naszych sercach, przeszkadzając sobie nawzajem. To wszystko jest jak jeden piękny, katastrofalny bałagan."
Niebo jest wszędzie, Jandy Nelson
:(czterech prawych i sześciu lewych).
Autor: Bednarek, Justyna.
Wydawnictwo:Warszawa : Poradnia K, 2015.
ISBN: 978-83-63960-13-1
Liczba stron: 158 stron
Przemyka.
Autor: Łazarewicz, Cezary.
Wydawnictwo:Wołowiec : Czarne, 2016.
ISBN: 978-83-8049-234-9
Liczba stron: 315, [1] stron
Komunizm: przekraczanie uprawnień, utrudnianie śledztwa, nakłanianie świadków do składania fałszywych zeznań, groźby pod ich adresem, fałszowanie dowodów.
MSW, Kiszczak, ZOMO, milicja, Polska Ludowa (Morderców)
Rzetelny reportaż Cezarego Łazarewicza "Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka" to próba (myślę, że udana) dowiedzenia się, co wydarzyło się na komisariacie na Jezuickiej w Warszawie w maju 1983 roku.
Kto powiedział "bijcie tak, by nie było śladów"? A kto uderzał w brzuch, mieląc organy w maturzyście? Dlaczego prokurator w sądzie obwiniał matkę chłopaka, Barbarę Sadowską, poetkę za śmierć 19latka? Dlaczego dla Kiszczaka sprawa była tak ważna, że rozkazał śledzić, raportować i prześladować jedynego świadka zdarzenia zatrudniając do tego ponad 200 agentów... W końcu, dlaczego ojciec zamordowanego Grzegorza 30 lat po zdarzeniu zaskarżył Polskę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka?
Przeczytajcie. Tam są odpowiedzi.
Autor: Osińska, Natalia.
Wydawnictwo:Warszawa : Wydaw. Krytyki Politycznej, cop.
2016.
ISBN: 978-83-65369-41-3
Liczba stron: 373 s.
Autor: Nowak, Artur.
Wydawnictwo:Warszawa : Wydawnictwo Krytyki Politycznej,
2018.
ISBN: 978-83-65853-61-5
Liczba stron: 279 stron
Autor: Darda, Stefan.
Wydawnictwo:Chorzów : Videograf, 2019.
ISBN: 978-83-7835-715-5
Liczba stron: 329 stron
Autor: Darda, Stefan.
Wydawnictwo:Chorzów : Videograf, 2020.
ISBN: 978-83-7835-741-4
Liczba stron: 414 stron
Autor: Mitchell, David.
Wydawnictwo:Warszawa : MAG, 2012.
ISBN: 978-83-7480-278-9
Liczba stron: 535, [3] s.
Autor: Margielewski, Marcin.
Wydawnictwo:Warszawa : Prószyński i S-ka, 2019.
ISBN: 978-83-8169-031-7
Liczba stron: 349, [1] strona
Autor: Dymek, Marta.
Wydawnictwo:Warszawa : Marginesy, 2020.
ISBN: 978-83-66335-87-5
Liczba stron: 279 stron
Autor: Lander, Leena.
Wydawnictwo:Gdańsk : "Słowo / Obraz Terytoria", cop.
2007.
ISBN: 978-83-7453-825-1.
Liczba stron: 350, [2] s.
Autor: Downing, Samantha.
Wydawnictwo:Kraków : Mando, copyright 2020.
ISBN: 978-83-277-1776-4
Liczba stron: 428 stron
zdrowia, utrzymanie prawidłowej wagi ciała i odpowiedniego
poziomu cukru we krwi.
Autor: Litsfeldt, Lars-Erik.
Wydawnictwo:Kraków : Otwarte, 2018.
ISBN: 978-83-7515-498-6
Liczba stron: 192 stron
Autor: Joanna Glogaza.
Wydawnictwo: Wydanie własne.
Liczba stron: 368 stron
kolorowymi zdjęciami. Warto!
czwartek, 28 maja 2020
kwiecień plecień raz książka, raz film
27/52
Unorthodox. Jak porzuciłam świat ortodoksyjnych Żydówebook
Deborah Feldman
- Wydawca: Poradnia K
- Kategoria: Literatura faktu, reportaże, biografie
- Język: polski
- Rok wydania: 2020
Język hiszpański metodą skojarzeńebook
Michael Gruneberg, Patrycja Kamińska
- Wydawca: GoodMemory.pl
- Kategoria: Języki obce
- Język: polski
Zdumiewające, ale to działa! Do tej pory pamiętam słówka hiszpańskie, które poznałam dzięki tej książce. Metoda opiera się na technice skojarzeń i poleca się ją nie tylko w nauce języków obcych ale w szerszym kontekście.
- Wydawca: Wielka Litera
- Kategoria: Obyczajowe i romanse
Testamentyebook i audiobook
Margaret Atwood
- Wydawca: Wielka Litera
- Kategoria: Obyczajowe i romanse
- Język: polski
- Rok wydania: 2020
UNORTHODOX
2020
gatunek Dramat, Obyczajowy
produkcja Niemcy
Shira Haas
Esther Shapiro
Znalazłam miniserial, dzięki któremu ciary mam na same wspomnienie. I to nie jest żaden thriller ani horror! Samo życie...
"Unortodox" to historia młodej dziewczyny, która ucieka od męża i od chasydzkiej społeczności - z Nowego Yorku aż do Berlina. Przeszłość nie pozwala jej zapomnieć o sobie: podąża za nią. To walka nie tylko o niezależność dziewczyny ale i o swoje marzenia, których nie mogłaby realizować. To też opowieść o tym, jak tradycja patriarchatu, redukującej rolę kobiety do rodzenia i gotowania zderza się z lekkością współczesnego świata: wolnością słowa, seksualności, ubioru i myślenia.
Główna bohaterka... Aż nie wiem co napisać. Odgrywająca ją Shira Haas dała z siebie wszystko. Oczy, mimika, łzy, uśmiech. Mistrzostwo.
Bardzo polecam. Jedenaście na dziesięć. Co najmniej ;)
(Wiedzieliście, że tradycja ortodoksyjnych Żydów karze golić głowy mężatkom i nosić peruki albo turban...?!)
Inne, które kiedyś zrecenzuję....
KALIFAT
2020
Słabo, ale jeszcze nie dno.