środa, 20 grudnia 2017

Pocztówka z kosmosu

Od kilku dni wsłuchuję się w utwór Korteza, "Pocztówka z kosmosu":


Zastanawiam się, co czuję słuchając tej piosenki. O czym jest, według mnie. Jako niedoszły krytyk artystyczno-literacki postanowiłam rozbroić tekst, nastrój i muzykę - spróbować zinterpretować "Pocztówkę z kosmosu".

Pierwsze, co mi się wręcz narzuca to "dystans". Jednak Kortez śpiewa, że "dzwonili", "wysłali", "dali" co sugeruje udział kogoś jeszcze.
A może tak właśnie czuje się człowiek, który jest potrzebny, a później zapomniany? Zostawiony samemu sobie. Ktoś, kto zostawił za sobą coś ważnego, kogoś ważnego.
Ale czy to był na pewno ktoś ważny, skoro z taką łatwością się go zostawiło? Kiedy oddaliło się tak bardzo, że nie ma już możliwości "poczuć grunt"?

Czy człowiek, który zostawia wszystko nie widzi możliwości "powrotu"? Tworzy dystans tak wielki, jak kosmos?
Jest też pozytywny akcent: nawet w najbardziej samotnej chwili, najtrudniejszej sytuacji można polegać na sobie, na wyciągnięciu czegoś dla siebie: choćby to był "gitary dźwięk" czy "otwarcie drzwi".

Mój odbiór jest bardzo emocjonalny. Tęsknota przeplatająca się z dystansem - zwykle tak właśnie określałam swoje bliskie relacje. Dopiero teraz uczę się, że jedyną osobą, która może sprowadzić mnie "z powrotem" to ja sama.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz