sobota, 15 maja 2021

Nie jesteśmy samotnymi wyspami

 


Rodzina. Nie poradziłabym sobie bez niej. Mam rodzeństwo, które jak ja jest wyposażone w wysoką wrażliwość, gen sentymentu i silne poczucie więzi. W ostatnich latach czuję, że ta więź jest mocniejsza niż kiedykolwiek. Jestem wdzięczna moim rodzicom, że wpoili nam wartości i przywiązanie. Dali nam możliwość bycia częścią dużej, wspierającej się rodziny. Mimo, że każde z nas, dzieci, miało różne relacje z rodzicami, niekiedy bardzo trudne. Ale zawsze wracaliśmy do siebie. Zawsze wiedzieliśmy, że nie jesteśmy sami na tym świecie, mimo, że zmieniały się osoby wokół nas.
Dlatego cieszę się, że mam dwoje dzieci. Nigdy nie będą sami, mają siebie. Widzę już teraz jak bardzo są ze sobą związani. Jak jeden poszedł by w ogień za drugim. 
Nie jesteśmy samotnymi wyspami. Wiąże nas krew, wspólne doświadczenia, wartości, z którymi wyrastaliśmy. Burze, które razem - lub osobno - przeszły przez nasze życia, sprawiły, że możemy na siebie liczyć.
Jestem szczęśliwa, że ich mam. 





środa, 9 grudnia 2020

Smutne wieści z nad morza

 Kolejne miesiące mijały wypełnione wydarzeniami, emocjami i obowiązkami oraz świętymi prawami odpoczynku. 

W tym czasie gwałtownie posypało się zdrowie mojej mamy, co zakończyło się jej śmiercią.

Trudne jest: odebrać telefon i usłyszeć: pani matka zmarła dzisiaj nad ranem. Jeszcze trudniej zobaczyć ją uwiecznioną w chwili śmierci, z otwartymi ustami i półprzymkniętymi oczami. Trudno jest odwrócić wzrok i przytulić się do brata, tak samo łkającego jak ja sama.

A potem iść w niewielkim korowodzie, na jego czele w zasadzie. Pogrzebowym. Rozpłakać się ciotce w ramię cicho skarżąc się: zostałam sierotą.

Już nie zadzwonię do niej, gdy będzie mi źle. Ani, gdy będzie mi dobrze. Nie pochwalę się tym, co miałam na obiad (co mi się udało, co się udało moim dzieciom, gdzie byłam i czego nie widziałam). Nic więcej nie powiem, chyba że stojąc nad jej grobem, ale wtedy zwykle myślę: czemu tak szybko.

Jednak nie jest trudniej przechodzić żałobę po Kimś, ważnym, bardzo ważnym w życiu, kto cierpiał tak bardzo, że ostatnie tygodnie marzył już o odejściu. Na zmianę z przeżywanym strachem. Takie odejście jest oczyszczające, wyczekiwane, uwalniające.

Inaczej, niż umierał mój ojciec: gdy jego odejście było nagłe, gwałtowne, niespodziewane - nie byłam gotowa i zalewały mnie emocje od żalu po złość aż po przerażający, unieruchamiający smutek z histerycznym płaczem z tęsknoty.

Straciłam rodziców w przeciągu pięciu lat.

Ale mam rodzinę: dzieci, które kocham nad życie, które są moją latarnią i w każdym momencie potrafią zabłysnąć kiedy gubię się we mgle. Dzięki nim zawsze dotrę do swojego portu.

Mam wparcie najbliższych, którzy dopilnują bym z tego portu wyszła na słoneczne polany, gwarne miasto, pachnące lasy.

Jestem szczęśliwa, że są. Że jestem. Że mimo tych burz i sztormów wciąż trwam i przeżywam te wszystkie pogody i niepogody. 



"Śpieszmy się kochać ludzi,
tak szybko odchodzą"

Źródło zdjęć: kaboompics.com

piątek, 7 sierpnia 2020

Działy się rzeczy ciekawe...

 

Oprócz kompulsywnego czytania książek z różnych gatunków wiele się działo w ostatnich miesiącach. Jednak częściej się tym dzieliłam na swoim profilu facebookowym:

Profil Jak się trzymać na FB

Ale postaram się streścić, bo działy się rzeczy ciekawe.

1. Koronawirus

Z początku śledziłam z przerażeniem i rozbawieniem jednocześnie - co się dzieje na świecie. Liczby wydawały mi się jakieś kosmicznie małe, czerwone kropki na mapie dziwnie puchnące a kiedy cały świat (niemal) stanął (dosłownie: izolacja, kwarantanny, zdalna szkoła, masowe zakupy makaronów i ryżu oraz papieru toaletowego) to zbrzydło mi to śledzenie i zajęłam się sobą. Pracą zdalną, dzieciakami, które się nudziły bo nie chodziły do przedszkola i książkami (a jakże). Aż tu nagle...

2. Mania

Prawdopodobnie zaczęła się w okolicy końca kwietnia, ale wtedy myślałam, że mam po prostu bardzo dobry humor. Trochę się popiło, popaliło, poimprezowało. Z pozytywnych rzeczy - poznałam fajnych ludzi z własnego bloku i zaczęłam się uczyć hiszpańskiego. Z negatywnych: w okolicy początku lipca zaczęło mnie nosić za bardzo i musiałam skorzystać z pomocy psychiatry. Wyłączyłyśmy antydepresant, zwiększyłyśmy stabilizator (lamotrygina) a kiedy dalej nie mogłam spać i niewiele się zmieniło to włączyłyśmy jeszcze Ketrel, którego szczerze nie cierpię. Na szczęście po prawie dwóch tygodniach uspokoiło się na tyle, bym mogła go usunąć z menu lekowego. "Wróciłam do siebie".

Jeśli chcesz wiedzieć jak to jest, kiedy rozkręca się hipomania/mania i jak się może toczyć to napisałam tekst, który to obrazuje: Jak to jest - klik. 

3. Hiszpański

Dzięki podwyższonemu nastrojowi zapoznałam się bliżej z tym pięknym językiem. (Jak rozpoznać, że jest koniec manii: odkłada się swoje intensywne pasje...). Wciąż sobie obiecuję, że wrócę, zwłaszcza że język hiszpański wspaniale mi wchodził w głowę - miałam niezły arsenał pomocy: Busuu, Memi Rise, Podręcznik gramatyki kupiony na allegro dzięki informacji z fantastycznej grupy Językowa Siłka oraz ebooki od autora JS (kupione na promocji!) i gra - puzzle czasowników nieregularnych. Myślę, że osiągnęłam poziom A1. To była dla mnie fantastyczna przygoda, milion przesłuchanych piosenek w tym języku, całego serialu Vis a vis (mega polecam!) i zachłyśnięciu się tym. Wrócę na pewno, przecież dawało mi to tyle radości!

4. Pisanie

Skończyłam w lutym pisarski kurs średniozaawansowany z Małgorzatą Wardą i dało mi to wiatr w żagle. Miałam początek swojej powieści i plan w głowie. Dzięki motywacji i wspaniałej grupie power rósł za każdym razem gdy się spotkałyśmy. Wybuchło, kiedy udało nam się spędzić weekend w domku w lesie. Cudowny weekend. Bardzo kreatywny. I pykło mi 27 stron (wordowskich, dla porównania - cała książka powinna mieć około 170 takich stron a to w przeliczeniu około 300 stron normalnej książki). Nagle moja bohaterka zaczęła się różnić od tej, planowanej. Zaczęła żyć własnym życiem. Jej ukochana zaczęła podejmować własne decyzje, kierując się trochę sugestiami mojej Mentorki i naszej grupy. Wlazłam w to jak moje dziecko w jagody, pchnęło mnie to w podróż do wspomnień. Całkiem dobrych wspomnień chociaż osadzonych w najdurniejszym okresie życia. I tak podkręciłam się jeszcze mocniej. Gdy kurz po manii opadł - utknęłam. I do tego też wrócę, tym razem regularnie kopana przez dyscyplinę, bo zamierzam spotykać się z moją Mentorką częściej i "ku celu", że tak nieśmiało powiem. Oczekujcie za rok mojej książki ;)

5. Malowanie

To może za dużo powiedziane, ale odkurzyłam płótno i ciapnęłam farbami. Sprawiło mi to olbrzymią przyjemność. Niestety nie skończyłam go ale nawet taki nieskończony wygląda (dla mnie) super i leży sobie na półce przy łóżku. Może przy następnej manii go dokończę ;)

Kiedyś dużo malowałam i to były obrazy trochę obrazujące mój stan: ciemne barwy lub wybuchające kolory. Trochę samotności, trochę inspiracje Beksińskim. Lubiłam to robić, ale czekałam na "wenę". Może to kiepskie wytłumaczenie, bo wena nie przychodzi zbyt często. Trzeba z początku trochę się "zmusić" by coś stworzyć. 

6. Rośliny

Zawsze lubiłam się otaczać roślinami. Niekoniecznie kwiatami - wolałam trwalsze egzemplarze. W poprzednim mieszkaniu miałam ich dziesiątki, ale to był naprawdę duży dom. Teraz, w moich 57m2 mam dwa duże pokoje, kuchnie i łazienkę oraz bardzo wąski balkon. Na tym balkonie w tej chwili jest 5 krzaczków ostrych papryk (m.in habanero, jalapeno, carolina riper) 5 krzaczków pomidorków cherry, róża (urosła całkiem okazała a była taka tyci i dostałam ją z okazji Dnia Kobiet - wystarczyło ją troskliwie potraktować, dać nową doniczkę, miejsce i czas a już trzeci raz pięknie kwitnie), 2 zeszłoroczne papryczki słodkie. W kuchni mam 13 roślinek. Nie wszystkich nazwy pamiętam, ale jest tu wieloletni benjaminek (to drzewo, musi stać na blacie, takie wielkie bydle z niego, kocham go całym sercem), dracena, skrzydłokwiat, trzykrotka, storczyk, sanseveria, grubosz, patyczak, palma... w salonie natomiast mam 2 duże draceny, każda inna ale każda piękna, palma jakaś, która była na wyginięciu ale udało się ją odratować, 2 cudowne sanseverie, łącznie 6 dużych roślin. Dopiero zapełniam parapety - wcześniej je miałam puste z uwagi na dzieci. Marzę o dżungli. Serio. Kiedyś miałam cały balkon w kwiatach i drzewkach. Marzę by i tutaj stworzyć taki zielony raj.

8. Związek

Szczerze mówiąc coś się posypało. Kiedy wszystko inne rozbujało się i kwitnie (!) to na tym polu są jakieś niedopowiedzenia. Nie żeby tak źle, by już się rozstawać, ale wyraźnie czuję, że albo zainwestujemy w przyjaźń albo trzeba będzie pomyśleć co dalej, bo leci nam 7 rok ze sobą i mamy kryzys. Nie chcę rezygnować - mamy dzieci i chcę by one wiedziały, że mają rodziców, którzy się nie poddają. Gdy moja mama zapytała kiedyś o mój związek, powiedziałam, że jeśli nam nie wyjdzie to już nie szukam żadnego faceta, widocznie takie związki nie są dla mnie. Będę szukać kobiet. Wyobraź sobie, że nic nie powiedziała prócz pokiwania głową. Nie wiem, czy to akceptacja mojej przyszłej decyzji czy już nie ma na mnie siły i brak jej słów ;) Ale męczy mnie trochę ta myśl, bo... no czuję ten brak w swoim życiu. Jestem zdecydowanie biseksualna i to czasem buzuje we mnie. 

To wszystko. Pozdrawiam z upalnego Wybrzeża. Trzymaj się zdrowo i bezpiecznie.



czwartek, 6 sierpnia 2020

maj, czerwiec, lipiec - książki, podsumowanie

W tym poście podsumuję sobie, co przeczytałam w ostatnich miesiącach a w następnych - dlaczego nie napisałam nic więcej. 

31/52
Tytuł: Domy bezdomne.
Autor: Brauntsch, Dorota.
Wydawnictwo:Warszawa : Dowody na Istnienie, 2019.
ISBN: 978-83-65970-32-9
Liczba stron: 205 stron

Nie wiedziałam, że w Polsce masowo burzono murowane, ponad stuletnie domy. Odwiedzam nie jedną wiochę i tego nie widzę - pełno ich stoi. Są piękne - jeśli są zadbane. Nie zadbane - niezależnie od roku zbudowania wyglądają źle. Jestem wdzięczna autorce za przybliżenie sposobu budowania domów - tych murowanych, przy których pracowała cała wioska jak i tych klockowatych w latach 70' zeszłego wieku. Ciekawa pozycja z bardzo klimatycznymi zdjęciami.

32/52
Tytuł: Nie hańbi.
Autor: Gitkiewicz, Olga.
Wydawnictwo:Warszawa : Dowody na Istnienie, 2017.
ISBN: 978-83-947254-8-8
Liczba stron: 217, [4] strony

Świetny reportaż Olgi Gitkiewicz - dotyczy pracy zarobkowej i wszystkiego, co ten temat dotyczy. Od przedwojennego Królestwa Polski do czasów dzisiejszych. 

Czy wiesz, że...
Rodzinne ogródki działkowe wcale nie są reliktem PRLu a zostały utworzone przez Fundusz Pracy i Towarzystwo Ogródków działkowych w 1933 roku w odpowiedzi na narastający głód w Państwie.
Bezrobotni dostali nasiona, narzędzia, nawozy i wiedzę. Mogli się czymś zająć i coś sobie wyhodować, a potem to zjeść.
Tak, wg reportażu Olgi Gitkiewicz "Nie hańbi", powstało 48 tyś ogródków działkowych w całej Polsce

Polecam.
I reportaż, i ogródek


33/52
Tytuł: Franklin i skarb jeziora.
Autor: Bourgeois, Paulette.
Wydawnictwo:Bielsko-Biała : "Debit", [2007].
ISBN: 978-83-7167-525-6.
Liczba stron: [62] s.

Szczerze mówiąc dla mnie, jako rodzica to nuda. Ale dzieciom się podobało, więc nie wykluczam kolejnych stu tysięcy części ;)


34/52
Tytuł: Niebo jest wszędzie.
Autor: Nelson, Jandy.
Wydawnictwo:Warszawa : "Amber", 2011.
ISBN: 978-83-241-3910-1
Liczba stron: 366, [1] s.

Lubie czytać książki dla młodzieży. Lubię trudne tematy, których dotykają. Lubię zabawę słowem, niespotykane metafory, oryginalne wypowiedzi bohaterów. Lubię "Niebo jest wszędzie".

Opowieść o dziewczynie, której siostra zmarła nagle, niespodziewanie. O rodzinie, w której "gen włóczykija" jest silniejszy od macierzyństwa. O rozdarcia między żałobą a pożądaniem.

"Nie ma jednej obowiązującej wszystkich prawdy, tylko cały zbiór historii, i wszystkie dzieją się jednocześnie w naszych głowach, w naszych sercach, przeszkadzając sobie nawzajem. To wszystko jest jak jeden piękny, katastrofalny bałagan."
Niebo jest wszędzie, Jandy Nelson

35/52
Tytuł: Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek
:(czterech prawych i sześciu lewych).

Autor: Bednarek, Justyna.
Wydawnictwo:Warszawa : Poradnia K, 2015.
ISBN: 978-83-63960-13-1
Liczba stron: 158 stron

Bardzo zabawna książka dla dzieci. Rozrywka zarówno dla dzieci jak i rodziców. 

36/52
Tytuł: Żeby nie było śladów :sprawa Grzegorza
Przemyka.

Autor: Łazarewicz, Cezary.
Wydawnictwo:Wołowiec : Czarne, 2016.
ISBN: 978-83-8049-234-9
Liczba stron: 315, [1] stron

Reportaż mający na celu obnażenie prawdy o jednym z najsłynniejszym morderstwie za czasów PRLu. Występuje: 19letni maturzysta z Warszawy i cały aparat rządzący PRL. 

Komunizm: przekraczanie uprawnień, utrudnianie śledztwa, nakłanianie świadków do składania fałszywych zeznań, groźby pod ich adresem, fałszowanie dowodów.
MSW, Kiszczak, ZOMO, milicja, Polska Ludowa (Morderców)

Rzetelny reportaż Cezarego Łazarewicza "Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka" to próba (myślę, że udana) dowiedzenia się, co wydarzyło się na komisariacie na Jezuickiej w Warszawie w maju 1983 roku.
Kto powiedział "bijcie tak, by nie było śladów"? A kto uderzał w brzuch, mieląc organy w maturzyście? Dlaczego prokurator w sądzie obwiniał matkę chłopaka, Barbarę Sadowską, poetkę za śmierć 19latka? Dlaczego dla Kiszczaka sprawa była tak ważna, że rozkazał śledzić, raportować i prześladować jedynego świadka zdarzenia zatrudniając do tego ponad 200 agentów... W końcu, dlaczego ojciec zamordowanego Grzegorza 30 lat po zdarzeniu zaskarżył Polskę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka?

Przeczytajcie. Tam są odpowiedzi.


37/52
Tytuł: Fanfik.
Autor: Osińska, Natalia.
Wydawnictwo:Warszawa : Wydaw. Krytyki Politycznej, cop.
2016.

ISBN: 978-83-65369-41-3
Liczba stron: 373 s.

Bardzo dobra książka dla młodzieży poruszająca kwestię transseksualizmu. Zdobyła nawet jakieś nagrody a autorka napisała kolejne części. Cieszę się, że tematy trudne, tabu, niezrozumiałe dla wielu są poruszane w literaturze dla osób młodych, "jeszcze" otwartych na różnorodność. Budzi empatię. Bardzo warto!

38/52
Tytuł: Kroniki opętanej.
Autor: Nowak, Artur.
Wydawnictwo:Warszawa : Wydawnictwo Krytyki Politycznej,
2018.

ISBN: 978-83-65853-61-5
Liczba stron: 279 stron

Co za beznadziejna książka! Nie dość, że straszna, temat obrzydliwy, koszmarny, beznadziejne losy bohaterki i takie natężenie bólu, cierpienia, aż do porzygu. Niestety - nie można oderwać wzroku. Pewnie to znacie - to jak patrzenie na śmiertelny wypadek samochodowy. Może gdzieś tam wystaje kawałek ciała? Nie polecam tej książki. Jeśli interesuje Cię problem fałszywych egzorcyzmów, agresji, ciemnoty, psychiatryków i śmierci to poczytaj sobie reportaże a nie ten zlepek wszystkiego, z czym  się powinno walczyć. 

39/52
Tytuł: Dom na Wyrębach.
Autor: Darda, Stefan.
Wydawnictwo:Chorzów : Videograf, 2019.
ISBN: 978-83-7835-715-5
Liczba stron: 329 stron

Ktoś mi podsunął książki pana Dardy, bo lubię S. Kinga a to ponoć podobny nurt. I trzeba przyznać, że coś w tym jest. Oczywiście King piszę minimum dwa razy dłuższe powieści zagłębiając się w psychikę każdego bohatera i prowadząc czytelnika za rękę po całym opisanym świecie - nasz rodzimy King nakreśla atmosferę, podaje potrzebne szczegóły ale sporo pozostawia naszej, czytelniczej, wyobraźni. Dodatkowo punktuje za słowiańskie legendy, strzygi i poniemieckie cmentarze. Świetna książka i już wypożyczyłam drugą część domu na Wyrębach.

40/52
Tytuł: Jedna krew.
Autor: Darda, Stefan.
Wydawnictwo:Chorzów : Videograf, 2020.
ISBN: 978-83-7835-741-4
Liczba stron: 414 stron

Świetna książka! Prawie uwierzyłam, że istoty, jednej krwi potrzebują zmieszać swoją krew po śmierci by zaznać spokoju... Rewelacyjnie opisane Bieszczady. Aż chce się jechać, szukać wiosek, które autor opisuje. Przekonać się, czy faktycznie stare brony nie mają swoich ostrzy...

41/52
Tytuł: Atlas chmur.
Autor: Mitchell, David.
Wydawnictwo:Warszawa : MAG, 2012.
ISBN: 978-83-7480-278-9
Liczba stron: 535, [3] s.

Wiedziałam, że jest taki film, ale nie wiedziałam, że jest książka. Pożyczyła mi ją sąsiadka, więc miałam dodatkową motywację by ją przeczytać. I z początku było ciężko, ale z każdą kolejną częścią coraz bardziej nie mogłam się od niej oderwać. Zdecydowanie warto!

42/52
Tytuł: Jak podrywają szejkowie.
Autor: Margielewski, Marcin.
Wydawnictwo:Warszawa : Prószyński i S-ka, 2019.
ISBN: 978-83-8169-031-7
Liczba stron: 349, [1] strona

Nie przeczytałabym tej książki, gdyby nie to, że pożyczyła mi to... teściowa pytając czy warto. W sumie nie wiem czy warto, zależy jak kto lubi. Nie jest to typowy reportaż, ma więcej fabularnych scen niż refleksji dziennikarskich.  Nie mniej - szokuje. 

43/52
Tytuł: Jadłonomia po polsku.
Autor: Dymek, Marta.
Wydawnictwo:Warszawa : Marginesy, 2020.
ISBN: 978-83-66335-87-5
Liczba stron: 279 stron

Uwielbiam tą książkę. Piękne zdjęcia, świetne przepisy, rewelacyjne rady (wiedzieliście, że boczniaki nie należy przy smażeniu "ruszać"? Ja nie wiedziałam!) Zdecydowanie numer jeden dla kulinarnych entuzjastów.
44/52
Tytuł: Niech się rozpęta burza.
Autor: Lander, Leena.
Wydawnictwo:Gdańsk : "Słowo / Obraz Terytoria", cop.
2007.

ISBN: 978-83-7453-825-1.
Liczba stron: 350, [2] s.

Trudna, ciężka książka. Po lekturze ma się wrażenie, że spędziło się z bohaterami całą zimę w Skandynawii. Ale satysfakcja gwarantowana, to zdecydowanie literatura piękna, poruszająca wiele ciekawych tematów od rodzinnych historii po przed i po wojennej historii Europy. Warto!

45/52
Tytuł: Moja doskonała żona.
Autor: Downing, Samantha.
Wydawnictwo:Kraków : Mando, copyright 2020.
ISBN: 978-83-277-1776-4
Liczba stron: 428 stron

Świetna książka, którą pochłonęłam chyba w jedną noc! Trzyma w napięciu, więc robi robotę należącą do thrillerów. Końcówka nieco rozczarowuje - jakby była skróconą wersją tego, co powinno być opisane. Ale cała historia całkiem niezła! 

46/52
Tytuł: Wygraj z cukrem! :rewolucyjna metoda na zachowanie
zdrowia, utrzymanie prawidłowej wagi ciała i odpowiedniego
poziomu cukru we krwi.

Autor: Litsfeldt, Lars-Erik.
Wydawnictwo:Kraków : Otwarte, 2018.
ISBN: 978-83-7515-498-6
Liczba stron: 192 stron

Autorzy próbują przekonać czytelnika, że jedząc fasolę do posiłków jesteśmy w stanie obniżyć wyniki pomiarów cukru. Nie sprawdzałam - nie mam glukometru. Na temat strączków dużo dobrego słyszałam, przemawiają do mnie też badania podane w książce. Szkoda, że tak mało przepisów zawarto w książce - właśnie na przepisy najbardziej liczyłam. 

47/52
Tytuł: Wychodząc z mody.
Autor: Joanna Glogaza.
Wydawnictwo: Wydanie własne. 
Liczba stron: 368 stron

Kompendium wiedzy - jak przestać się wkręcać w modowe marnowanie pieniędzy, miejsca w szafie itd. Moim zdaniem pozycja obowiązkowa da każdego. W piękny sposób opisane założenia minimalizmu, bycia fair ze sobą i środowiskiem, postawienie na naturalne materiały, na komfort. Książka pięknie wydana, z


kolorowymi zdjęciami. Warto!

Wszystkie książki biorą udział w akcji #WyPożyczone ponieważ są pożyczone przeze mnie z Biblioteki lub od znajomych. 

Zdjęcia jak zwykle od https://kaboompics.com/gallery

czwartek, 28 maja 2020

kwiecień plecień raz książka, raz film




27/52

Unorthodox. Jak porzuciłam świat ortodoksyjnych Żydówebook

Deborah Feldman


Przeczytałam ebooka z Legimi (więc się liczy!) po obejrzeniu miniserialu na Netflixie. Okazało się, że książka jest zapisem głównie wspomnień autorki, nie wiele jest tam o życiu po opuszczeniu rodziny. Książka zdecydowanie poszerza horyzonty, kieruje uwagę na różnice kulturowe i religijne. Chwilami trudno sobie wyobrazić, że te dwa światy potrafią istnieć w jednym mieście (Nowy Jork). 


28/52

Język hiszpański metodą skojarzeńebook

Michael GrunebergPatrycja Kamińska


Zdumiewające, ale to działa! Do tej pory pamiętam słówka hiszpańskie, które poznałam dzięki tej książce. Metoda opiera się na technice skojarzeń i poleca się ją nie tylko w nauce języków obcych ale w szerszym kontekście.
Bardzo polecam i żałuję, że nie ma więcej tego typu książek ułatwiających zapamiętywanie słówek.

twórca Wilhelm Behrman
gatunek DramatThriller
produkcja Szwecja

Wbija w ziemię!!!








reżyseria Jan Komasa scenariusz Mateusz Pacewicz 
gatunek Thriller 

Słabo, ale jeszcze nie dno.


BAD BOY2020


reżyseria   Patryk Vega
gatunek Sensacyjny
produkcja Polska

Pierwsze sześć minut sprawia, że zastanawiam się czy faktycznie Vegi film, ale później już się rozkręca w typowy, vegowski sposób: rozpierducha, przekleństwa, niskie pobudki bohaterów. Niezła historia: środowisko kiboli, degeneratów ale z honorem. Niektóre wątki są mocno banalne (bracia: kibol i policjant), motyw z kobietą, co działa na dwa fronty oraz dragi, które chyba w każdym filmie tego reżysera grają jakąś rólkę w tle. O filmach Vegi można dużo złych rzeczy ale jednej pozytywnej nie można mu odmówić: odwagi. Bezkompromisowa odwaga w tworzeniu filmów, które pokazują jakiś wycinek naszej rzeczywistości.